Brytyjskie media donoszą, że termin wprowadzenia w życie czwartego – ostatniego etapu wychodzenia kraju z lockdownu, zostanie przesunięty na 5 lipca. Pierwotnie powrót do normalności miał nastąpić 21 czerwca.
Jak wynika z rządowych raportów, do których dotarły media wynika, całkowite zniesienie obostrzeń w Anglii zostanie przełożone o dwa tygodnie. Jeżeli faktycznie na Downing Street zapadnie taka decyzja, dotknie ona i tak już mocno osłabioną branżę hotelarską, która miała otworzyć się 21 czerwca.
Niepokój udzielił się również właścicielom pubów, bo choć mogą przyjmować już klientów wewnątrz lokali to z zachowaniem dystansu społecznego, który ma zostać utrzymany do początku lipca. The British Beer & Pub Association ostrzega, że działania rządu mogą doprowadzić do bankructwa wielu przedsiębiorców.
Najnowsze dane pokazują, że brytyjskie puby odnotowały 20% spadek obrotów w pierwszym tygodniu po ponownym otwarciu, w porównaniu z tym samym okresem przed pandemią, jeśli tendencja ta się utrzyma, przeciętny lokal może stracić 94 000 funtów obrotu rocznie. Złe wyniki to efekt obowiązujących nadal restrykcji, puby muszą zachować odległość co najmniej jednego metra między stolikami, klienci mogą być obsługiwani w środku ale tylko pod warunkiem że siedzą, ograniczono także liczbę grup przy stolikach do sześciu.
Wszystkie ograniczenia dotyczące kontaktów społecznych miały zostać zniesione 21 czerwca, tymczasem wskaźniki zachorowalności na Covid-19 pokazują, że w ciągu zaledwie tygodnia liczba nowych przypadków wzrosła o 76,5%.
Przesunięcie wprowadzenia czwartego etapu rządowego planu wychodzenia z blokady z 21 czerwca, który Johnson nazywał „dniem wolności”, na 5 lipca wydaje się być bardzo prawdopodobne.
„Utrzymanie obowiązku przestrzegania dystansu społecznego w pubach, restauracjach, hotelach oznacza, że 21 czerwca wcale nie będzie dniem wolności. Oznacza to tyle, że firmy nadal będą działać ze stratą a to przekłada się na ich rentowności, utrzymanie miejsc pracy i a w ostateczności na ożywienie gospodarcze całego kraju”, przyznała Kate Nicholls, dyrektor naczelna organizacji reprezentującej hotele, restauracje i kluby – British Hospitality Association.