Jedna na pięć brytyjskich firm planuje redukcję zatrudnienia, pokazują najnowsze sondaże. Jako powód ewentualnej utarty pracy przez tysięcy mieszkańców Wysp, przedsiębiorcy wymieniają zmiany w programie dopłat do pracowniczych pensji.
Od 1 sierpnia rząd będzie w mniejszym stopniu partycypował w kosztach utrzymania pracowników nie mogących pracować w pełnym wymiarze godzin w ramach rządowego programu dopłat, który wprowadzono na początku pandemii.
Pierwotnie rząd wykładał 80% kwoty należnej pracownikowi ale nie więcej niż 2 500 funtów miesięcznie, teraz wysokość dopłat skurczy się do 60%, reszta wypłaty ma pochodzić z kieszeni pracodawcy (firma ma pokrywać 20% stawki za każdą nie przepracowaną godzinę zatrudnianej osoby, dotychczas było to 10%).
Downing Street przekonuje, że te zmiany są właściwym kierunkiem działań, gdyż pozwalają „skoncentrować się na wspieraniu innych obszarów”, po pełnym otwarciu gospodarki.
„Świadczenia postojowe były właściwą polityką w czasie, gdy ją wprowadzaliśmy. Zapewniły natychmiastową, krótkoterminową ochronę milionów miejsc pracy w okresie ostrego kryzysu. Jednak w miarę ponownego otwierania się gospodarki utrzymywanie miejsc pracy, które istnieją tylko dzięki temu programowi, jest zasadniczo niewłaściwe”, przekonywał już w rok temu Kanclerz Skarbu Rishi Sunak.
Według najnowszych danych w czerwcu z „postojowego” korzystało około 1,9 mln mieszkańców Wysp, dla porównania w styczniu tego roku było ich 5,1 mln. Dzięki uruchomieniu programu ochrony miejsc pracy, który wprowadzono w życie w kwietniu 2020 roku, pracę zachowało 11,6 miliona osób. Program ma wygasnąć pod koniec września.
Brytyjska Izba Handlowa przeprowadziła ankietę wśród 250 firm, z których 18% przyznało, że w związku z ograniczeniem wsparciem ze strony państwa, coraz częściej biorą pod uwagę możliwość redukcji zatrudnienia. Jedna czwarta pracodawców chce ograniczyć godziny pracy.