Wspominając najlepsze polskie produkcje filmowe nie sposób pominąć Człowieka z żelaza w reżyserii Andrzeja Wajdy. Dokładnie dziś mija 40 lat od daty polskiej premiery tego fenomenalnego dramatu. Film zdobył Złotą Palmę w Cannes i był sukcesem zarówno reżysera jak i doskonałej obsady, w której znaleźli się m.in. Jerzy Radziwiłowicz, Krystyna Janda, Marian Opania, Andrzej Seweryn, Janusz Gajos czy Bogusław Linda.
Człowiek z żelaza to film opowiadający o głośnych wydarzeniach sierpniowych z 1980 roku. Nie brakuje w nim wątków politycznych i obyczajowych. Mało kto wie, ale cała produkcja realizowana była w niebywałym pośpiechu, aby jak najdokładniej uchwycić nastrój oraz emocje towarzyszące tamtym niezwykłym dniom. Głównym bohaterem jest dziennikarz Winkel, który zostaje zmuszony do przygotowania reportażu kompromitującego Tomczyka – robotnika oraz członka Solidarności. Film jest bezpośrednią kontynuacją Człowieka z marmuru.
Człowiek z żelaza został doceniony w Polsce i na świecie. W 1981 roku film zdobył Złotą Palmę na 34. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes, nagrodę Solidarności podczas Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz Srebrne Grono w Łagowie. Rok później arcydzieło Wajdy otrzymało nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Film został jednak wycofany z oscarowej rywalizacji przez polskich decydentów.
Do dziś odczuwam podwójną satysfakcję. Po pierwsze, nie cofnąłem się przed ryzykiem artystycznym, jaki niósł temat świeżych wydarzeń, po drugie, zdążyłem zrobić film przed wprowadzeniem stanu wojennego. Kilka miesięcy później czołgi Jaruzelskiego wyjechały na ulice potwierdzając, że porozumienia ze społeczeństwem zostały podpisane pod przymusem… Były to te same czołgi, których odmówił mi generał do filmu jesienią 1980 roku.
Andrzej Wajda
To, że Człowiek z żelaza zdobył Złotą Palmę, nie jest żadną niespodzianką. Zdobył jednomyślne uznanie z kilku powodów. Pierwszym jest jego perfekcja. Następnie jest to wirtuozeria polskiego reżysera w przekształcaniu najbardziej palącej aktualności w arcydzieło filmowe. A ponadto nadarzyła się wyjątkowa sposobność. Fakt, że kino polskie mogło na festiwalu w Cannes wydać swój krzyk, jest (być może) gwarancją wolności. Z ironią, tak w Cannes cenioną, mówi się, że to Lech Wałęsa powinien był otrzymać nagrodę dla najlepszego aktora.
Jacqueline Cartier, France Soir, Paryż 1981
Oprac. MM