Mimo silnych nacisków ze strony sporej części deputowanych Partii Konserwatywnej, premier Wielkiej Brytanii i Kanclerz Skarbu potwierdzili, iż rząd nie wycofa się z wprowadzenia w życie podwyżki składki na ubezpieczenia społeczne. Johnson podkreśla, że bez dodatkowych środków, NHS czeka zapaść.
Wraz z rosnącą na Wyspach inflacją, podskoczyły też koszty utrzymania brytyjskich rodzin, w związku z tym spora część deputowanych Partii Pracy naciskała na premiera, by opóźnił wprowadzenie w życie podwyżki składki na ubezpieczenia społeczne o 1,25 % lub całkowicie wycofał się z tego projektu. Rezygnacja z podwyżki miałaby też poprawić mocno nadszarpnięty wizerunek Johnsona.
Nowe stawki mają obowiązywać od kwietnia i wszystko wskazuje na to, że w tym temacie niewiele się zmieni. W niedzielę „Sunday Times” opublikował artykuł, w którym szef brytyjskiego rządu oraz Kanclerzem Skarbu przyznają, że „nie ma magicznego drzewa z pieniędzmi”, więc niezbędne do funkcjonowania państwa środki, muszą częściowo pochodzić od mieszkańców.
„Musimy nadal być odpowiedzialni, ponieważ mamy do czynienia ze wstrząsami wtórnymi po Covid-19 – przede wszystkim z zaległościami w opiece zdrowotnej dlatego też należy wprowadzić podatek na służbę zdrowia i opiekę”, stwierdzili.
Członkowie rządu przekonywali także, że nadal są „konserwatystami, którym przyświeca idea obniżania podatków”, jednak obecna kondycja finansów publicznych wymaga zdecydowanych działań.
W trakcie pandemii Wielka Brytania odnotowała największy deficyt budżetowy od czasów II Wojny Światowej, wyniósł on 15% produktu krajowego brutto (dane za rok finansowy 2020/21).