Inspirują mnie hip-hopowcy, mają świetne teksty i energię! – Krystyna Prońko (wywiad, Radio PRL)

foto: www.annakopec.pl

Wywiad z Krystyną Prońko przy okazji wydania nowej wersji piosenki „Coraz bliżej Święta” w duecie z Dawidem Kwiatkowskim oraz nowego albumu „Lubię…specjalne okazje…”

Marcin Wolniak: Razem z Dawidem Kwiatkowskim nagrała Pani w tym roku piosenkę „Coraz bliżej Święta”, ten słynny, świąteczny hymn Coca Coli. Jak doszło do tego nieoczywistego duetu? I czy Dawid Kwiatkowski podołał temu zadaniu, żeby Pani partnerować na scenie?

Krystyna Prońko: To była propozycja i pomysł agencji, która zaprosiła nas do nagrania tej piosenki. Obydwoje żeśmy się zgodzili i w ten sposób powstała kolejna wersja tej piosenki, która ma już wiele różnych odsłon. Za każdym razem powstają inne wersje, ale takiej duetowej jeszcze nie było. Zresztą jestem bardzo zadowolona z tego rezultatu, z całej tej pracy i efektu. Mam nadzieję, że Dawid także. Dobrze, że to się udało.

MW: Święta to czas śpiewania kolęd, pastorałek, świątecznych piosenek. Pani w swoim repertuarze ma taką płytę z kolędami…

KP: Mam nawet dwie. Te płyty wyszły kilkanaście lat temu na CD. To były typowe kolędy, ale też anglojęzyczne piosenki świąteczne. To żyje swoim życiem. Jeśli ktoś ma te płyty w domu, no to ich słucha.

MW: Czy w tym roku podczas Świąt widzowie i słuchacze także będą mieli okazję usłyszeć kolędy w Pani wykonaniu?

KP: Tak, w programie telewizyjnym „Gwiazdy kolędują w Zakopanem”. To będzie dwu częściowy program, który będzie wyemitowany w Wigilię i w dni świąteczne. Wszyscy artyści, którzy wzięli udział w nagraniach zaśpiewali kolędy, w tym i ja.

MW: Które świąteczne piosenki są Pani szczególnie bliskie i do których lubi Pani wracać? Jest wśród nich przecież wiele standardów.

KP: Szczerze powiedziawszy to ja rzadko wracam do tych piosenek świątecznych, które lubię. Jest taki natłok tego rodzaju repertuaru w stacjach radiowych, że w pewnym momencie następuje przesyt. W związku z tym naprawdę nie wiem czy ja to lubię w takim natłoku. Natomiast co do polskich kolęd to lubię, kiedy są jakoś odkrywczo zaaranżowane, kiedy jest na nie jakiś wykonawczy pomysł. Wtedy to może być zwyczajny relaks, żeby słuchać kolęd. Nie mam swoich ulubionych kolęd, takich które chętnie bym nagrała. Mam do tego trochę inne podejście. Opierając się na melodyce, szukam w kolędach możliwości muzycznych na inny rodzaj opracowania, niż te bardzo już zapamiętane i śpiewane przez ludzi. Szukam nowego brzmienia w kolędzie. I czasem się to udaje. Zresztą nie tylko ja mam takie pomysły. W programie telewizyjnym, o którym wspominałam, było 2 aranżerów, którzy bardzo ładnie poodkrywali muzycznie kolędy. Teksty się nie zmieniły, bo nie mogą się zmienić. Natomiast muzycznie można bardzo wiele wyciągnąć. To jest kwestia pomysłu muzycznego.

MW: W czerwcu tego roku ukazał się album „Lubię… specjalne okazje…”. Znalazły się na nim premierowe piosenki, ale jest też kilka nowych wersji utworów wcześniej już znanych. Jaka to jest ta specjalna okazja do wydania tej płyty?

KP: Ja to traktuję z przymrużeniem oka, ale pracuję w tym zawodzie już 50 lat. Pomyślałam sobie, że to może być dobry tytuł nowej płyty. Na tej płycie znalazła się taka piosenka jak „Lubię”. Są też „Specjalne okazje” – piosenka sprzed lat, ale w nowym opracowaniu. Skojarzyłam więc te dwa tytuły piosenek i tak powstał tytuł płyty. Na tej płycie jest 60-70% nowych utworów. Są tu też dwa duety: z Januszem Szromem i Michałem Kaczmarkiem. Są też piosenki, które postanowiłam odgrzebać, odświeżyć, ponieważ wydawało mi się, że warto im nadać nowe brzmienie. A jaki jest efekt? To mogą Państwo posłuchać kupując sobie płytę. Można ją dostać w internecie w plikach, albo po prostu w sklepie. Przy okazji, wczoraj dotarł do mnie remix Taco Hemingway’a. Wykorzystano tam „Specjalne okazje”, ale w wersji sprzed lat, z 1980 roku. Bardzo mi się ten remix podoba. Bardzo sprytnie wszystko zostało tam uładzone, odświeżone i skomentowane.

MW: Przez lata była Pani pedagogiem, kształciła Pani muzycznie młodzież. Zdarzyło się Pani być jurorką w talent show „Śpiewaj i walcz”. Czy teraz też zgodziłaby się Pani zasiadać jako juror w programie telewizyjnym? I jak to jest teraz z tą śpiewającą młodzieżą? Czy poziom artystyczny jest wysoki i czy są tacy młodzi twórcy, którzy Panią inspirują?

KP: Poruszył Pan tu kilka kwestii. Czy ja bym wzięła udział w roli jurorki w talent show? Nie wiem. Nie zastanawiałam się nad tym. Na razie nikt mi takich propozycji nie składał. Myślę, że raczej mnie tam nie zaproszą. Natomiast czy młodzi ludzie mnie inspirują? No tak. Wśród młodych ludzi można odkryć nowe myślenie o muzyce, o harmonii przede wszystkim. W tych utworach, które teraz się pojawią jakoś inaczej słyszę te harmonie niż przed laty. Natomiast w samej piosence, jeśli zacznie się to łączyć i opracowywać muzycznie tak jak robią to koledzy hip-hopowcy, to powstaje jakaś nowa jakość. Jeśli miałabym się przyznawać do jakiś inspiracji to głównie do tych rapowych i hip-hopowych. Mi się to podoba po prostu i tyle. Tam jest dużo energii. Często są tam bardzo dobre teksty, naprawdę znacznie lepsze niż piosenkowe. A ja akurat jestem na to wyczulona.

MW: Chciałem na chwilę nawiązać do jednego z najważniejszych momentów w Pani karierze. Mówię tu o spektaklu „Kolęda nocka”, który stał się bardzo popularny po strajkach Solidarności.

KP: Inspiracją do powstania tego spektaklu było to, co się działo w Polsce w latach 1979-1980. W czasie przed powstaniem Solidarności i w tym pierwszym okresie działalności, tzw. „karnawale Solidarności”. Zgromadziło się w tym spektaklu mnóstwo emocji, które niosła ze sobą ówczesna sytuacja. Ludzie to pamiętają do dzisiaj. W sierpniu tego roku spotkałam się z ludźmi, którzy widzieli w tamtym czasach spektakle „Kolędy nocki” w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Oni do dziś to pamiętają i wciąż te sytuacje przeżywają, ponieważ byli bezpośrednimi uczestnikami tych wydarzeń. A „Kolęda nocka” przy pomocy teatru pokazała szerszemu światu co się dzieje. Teatr był narzędziem uzewnętrzniającym. Czy to było najważniejsze w moim artystycznym życiu? Tego nie wiem. Ważniejsze były chyba te momenty, które pozwoliły na to, że wciąż jestem obecna na scenie i do tej pory pracuję. Także to nie był jedyny ważny moment, ale do tej pory jest pamiętany.

MW: Kiedy wybuchł stan wojenny i spektakl zniknął ze sceny, ponoć liczyła się Pani z koniecznością zmiany zawodu?

KP: Nie pamiętam już tego dokładnie. Być może można to tak określić. Efekt jest taki jak widać. Nie zmieniłam swojego zawodu. Dzisiaj wiem już to, że wszystko co ma swój początek ma też swój koniec. Decyzja, żeby pozostać w tym zawodzie była więc słuszna.

MW: Alicja Majewska ma w swoim repertuarze piosenkę „Piosenki, z których się żyje”, z tekstem Wojciecha Młynarskiego. Czy są takie piosenki, z których żyje Krystyna Prońko? Bez których Pani publiczność nie wyobraża sobie koncertu i których zawsze się domaga?

KP: Jest kilka takich piosenek, ale to nie znaczy, że ja je wszystkie na każdym koncercie wykonuję. Czasem ich się nie da wykonać ze względu na skromny akompaniament. Koncerty są bardzo różne. Czasem występuję tylko z pianistą, czasem z big bandem, a czasem wręcz z orkiestrą symfoniczną. W zależności od tego jaki mam akompaniament, czy muzykę towarzyszącą, ustawiam sobie repertuar. Natomiast na każdym koncercie musi się znaleźć parę takich utworów, które są bardzo znane. Ja do nich zaliczam „Jesteś lekiem na całe zło”, „Małe tęsknoty”, „Deszcz w Cisnej”, „Papierowe ptaki” i jeszcze by się ze 2-3 znalazły. Niestety utworów z „Kolędy nocki” nie da się wykonać za każdym razem, ponieważ wymagają szczególnej oprawy muzycznej. Tak naprawdę to tylko 2 utwory z „Kolędy nocki” da się wykonać w najmniejszym możliwym składzie, czyli z pianistą. I wtedy je śpiewam. To jest piosenka finałowa i „Kolęda o świcie”. W tym roku w sierpniu powstał teledysk do „Kolędy o świcie”. Można go zobaczyć w internecie.

MW: Rok 2020 to był wyjątkowo trudny czas, także dla artystów. Czy te ograniczenia związane z pandemią także Pani dały się we znaki i czy pokrzyżowały muzyczne plany?

KP: Oj pokrzyżowały, ale co mam zrobić. Jakoś będziemy to odrabiać. Jeżeli da się to w ogóle odrobić, bo czasu się nie da odrobić. Natomiast co będzie się działo za chwilę, w styczniu, lutym czy marcu? Nie wiem. Trudno przewidzieć. Ja nabrałam do tego dystansu. Robię swoje i przestałam się zbytnio przejmować.

MW: A czego mogę Pani życzyć na ten 2021 rok? Poza zdrowiem, bo to jest oczywiste. I jakie są najbliższe muzyczne marzenia.

KP: Tego samego. Proszę mi życzyć zdrowia. Zresztą nie tylko mnie, ale całemu światu. Natomiast muzycznych marzeń jest za dużo, żebym mogła o nich mówić. Poza tym jeśli zacznę o nich mówić to się nie spełnią.

Rozmawiał: Marcin Wolniak

Marcin Wolniak – dziennikarz radiowy i prasowy, songwriter, na stałe współpracuje z Polskim Radiem Londyn i tygodnikiem Cooltura, absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Opolskim, autor cyklu „Marcin Śpiewa z Gwiazdami”, w którym przeprowadza wywiady z gwiazdami polskiej sceny muzycznej, miłośnik Oscarów i Konkursu Piosenki Eurowizji.

Podziel się:

Facebook
Twitter
Pinterest
LinkedIn

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Skontaktuj się

0%