W jednym z mieszkań w południowo-wschodnim Londynie, znaleziono zwłoki kobiety – dwa lata po tym, jak sąsiedzi po praz poinformowali zarządcę budynku o tym, że z lokalu wydobywa się fetor, nikt jednak nie zareagował na te skargi.
Zwłoki 61-latniej mieszkanki dzielnicy Peckham, odkryto w jej mieszkaniu przy St Mary’s Road w piątek. Jak podkreślają sąsiedzi, fetor z lokalu denatki wydobywał się już od ponad dwóch lat, o czym wielokrotnie informowali zarządcę budynku.
Funkcjonariusze policji włamali się do nieruchomości 61-latki, na prośbę mieszkańców, których zaniepokoił dźwięk alarmu, który włączył się po uszkodzeniu przez wichurę drzwi balkonowych. Przyczyny śmierci kobiety nie są znane, służby uważają jednak, iż nastąpiła ona bez udziału osób trzecich.
Lokatorzy budynku podkreślają, że spółdzielnia mieszkaniowa Peabody, do której należy nieruchomość, dopuściła się poważnego zaniedbania. W ciągu ostatnich dwóch lat, sąsiedzi wielokrotnie kontaktowali się z zarządcą zgłaszając swoje obawy. Od 2019 roku do spółdzielni wpłynęło w tej sprawie około 50 pism, wszystkie zignorowano.
„Mój syn miał bóle głowy zaś ja, będąc w ciąży, cały czas wymiotowałam i dopytywałam sąsiadów czy też to czują, czy tylko ja, ze względu na swój stan”, wyznała jedna z lokatorek.
Inni mieszkańcy przyznają, że od miesięcy zmuszeni byli zatykać ręcznikami szczeliny w oknach i pod drzwiami, by nie czuć smrodu.
„Jesteśmy zasmuceni informacją, że jeden z naszych mieszkańców nie żyje. Zespół wsparcia lokatorów i rodzin przeprowadza regularne kontrole razem z opieką społeczną, upewniając się, że osoby najsłabsze – zwłaszcza stare, schorowane czy samotne, nie potrzebują pomocy”, czytamy w oświadczeniu rzecznika spółdzielni Peabody.
„W ostatnich miesiącach podjęliśmy kilka prób sprawdzenia tego lokalu, skontaktowaliśmy się także z policją rezydenta i skontaktowaliśmy się z policją w celu nawiązania kontaktu z kobietą”, dodał.
