Rząd Wielkiej Brytanii szuka wyjścia z paliwowego chaosu, wśród rozważanych rozwiązań jest zaangażowanie wojska do wzmocnienia łańcucha dostaw. Premier nie wyklucza także tymczasowego zniesienia niektórych zapisów ustawy o ochronie konkurencji, by ułatwić nawiązanie współpracy między największymi firmami naftowymi oraz ich partnerami z branży transportowej.
Mimo zapewnień rządu o tym, iż krajowe rezerwy paliw są duże, mieszkańcy Wysp nadal okupują stacje. Problem nabiera na sile, bo gwałtowny wzrost popytu na benzynę czy olej napędowy, pogłębia także problemy branży transportowej. W niedzielę minister ds. biznesu – Kwasi Kwarteng spotkał się z przedstawicielami brytyjskich firm z obu sektorów, w celu wypracowania planu wzmocnienia łańcucha dostaw.
„Chociaż w rafineriach i terminalach zawsze było i nadal jest dużo paliwa, to w ostatnim czasie wystąpiły problemy z utrzymaniem stałych dostaw. Dlatego też wprowadzimy w życie plan awaryjny – Downstream Oil Protocol, aby zapewnić przemysłowi możliwość dzielenia się ważnymi informacjami, chcemy by przedsiębiorstwa naftowe zamiast konkurować, zaczęły współpracować ze sobą w celu zminimalizowania zakłóceń”, oświadczył minister.
Na mocy dokumentu, branża zostanie tymczasowo zwolniona z Ustawy o Konkurencji z 1998 roku. „Ułatwi to dostawcom, producentom i przewoźnikom współpracę i ustalanie priorytetów dostaw do najbardziej potrzebujących miejsc”, podkreślił Kwarteng.
Tymczasem Stowarzyszenie Sprzedawców Paliw – Petrol Retailers’ Association (PRA) ostrzegło rząd, że aż dwie trzecie z 5 500 niezależnych stacji, nie ma paliw, reszta będzie zmuszona odprawiać klientów niebawem.
Giganci rynku również apelują o szybkie podjęcie działań. BP szacuje że około 30% z 1 200 jego stacji w Wielkiej Brytanii, nie dysponuje żadnym z głównych gatunków paliw. Władze firmy podkreślają, że powodem problemów branży jest brak kierowców.
I tu ma pojawić się tymczasowe rozwiązanie, premier rozważa możliwość wykorzystania wojska przy dostawach, w sytuacji chronicznego braku kierowców ciężarówek.
